top of page

Search Results

Znaleziono 77 wyników za pomocą pustego wyszukiwania

  • Przedszkole jak dom

    Kiedy dziecko kończy trzy lata, rodzice muszą rozważyć, czy posłać je do przedszkola. Dla opiekunów niedosłyszącego malucha podjęcie tej decyzji jest wyjątkowo trudne. Mamy i ojcowie zadają sobie wiele pytań: co będzie dla córki czy syna najlepsze, jak ułatwić mu rozstanie z mamą, wreszcie co zrobić, by dziecko zaadaptowało się w nowym miejscu? O tym, jakie emocje może przeżywać dziecko z wadą słuchu w wieku przedszkolnym i jakich błędów powinni uniknąć jego rodzice, mówi Nina Ambroziak, psycholog, terapeuta integracji sensorycznej oraz terapeuta Play Therapy.   Niedosłuch utrudnia rozwój emocjonalny dziecka. To skutek tego, iż często zszokowani diagnozą rodzice nie wiedzą, jak rozmawiać z dzieckiem i nie próbują również nawiązać z nim kontaktu pozawerbalnego. W domu zapada milczenie, a w takich warunkach ? o czym pisaliśmy dokładnie w poprzednim numerze ?Słyszę? ? nie ma szansy, by dziecko mogło doświadczać zróżnicowanych emocji. Dlatego w przedszkolach często proponuje się, aby niedosłyszące maluchy szły do niego nieco później, w wieku 4?5 lat, do młodszej grupy. O tym jednak, czy i kiedy dziecko ma iść do przedszkola oraz do jakiej grupy wiekowej, powinna zadecydować mama albo inna osoba, która bardzo dobrze je zna. Pomocny może być również psycholog przedszkolny np. w placówce, do której chcemy posłać dziecko. Należy liczyć się z tym, że niedosłyszące dziecko może mieć większe niż rówieśnicy problemy z adaptacją w przedszkolu. Nie tylko dlatego, że jest mniej dojrzałe emocjonalnie. Trudności z odnalezieniem się w nowym środowisku może mieć zwłaszcza dziecko nadopiekuńczych rodziców. Tacy opiekunowie nie pozwalają mu na samodzielność i doświadczanie świata w autentyczny sposób. Dlatego maluch może mieć problemy z separacją od matki, a co za tym idzie ? także z procesem własnej indywidualizacji. Pozostawiony w przedszkolu płacze, nie chce nawiązywać kontaktów z rówieśnikami. W tej sytuacji mama, której także trudno jest rozstać się z niepełnosprawnym synem czy córką, wraca, aby zabrać swoją pociechę do domu. Jest przekonana, że niedosłyszące dziecko nie da sobie rady w obcym środowisku. Ma dobre intencje, ale uzależniając je od siebie, zapomina o tym, że należy dać dziecku prawo do tworzenia odrębnej tożsamości. Dlatego zamiast trzymać je ?pod kloszem?, lepiej podjąć próbę pozostawienia go w przedszkolu, gdzie będzie miało kontakt z rówieśnikami oraz szansę na samodzielność. Aby ta próba nie skończyła się porażką, rodzice powinni starannie przygotować do niej i siebie, i swoją pociechę. Wycieczka do przedszkola Aby oswoić i siebie, i dziecko z myślą o przedszkolu, trzeba rozmawiać! Rozmowę z dzieckiem najlepiej zacząć od tego, że ma już 3 lata, więc jest duże i może pójść do przedszkola, w którym są też inne dzieci. Jeśli rodzic przekaże dziecku taki komunikat, sam również nabierze przekonania, że jest ono na tyle dojrzałe, by można je wypuścić spod swoich skrzydeł i oddać pod opiekę osób obcych. Warto kupić książeczki opowiadające o przedszkolu (w księgarniach jest ich wiele). To właśnie oglądając i czytając takie książeczki, dziecko może oswoić się z regułami tam panującymi, zainteresować się nowym miejscem. Najlepiej jednak pokazać niesłyszącemu dziecku przedszkole, do którego będzie uczęszczało. Nie trzeba nawet wchodzić do środka ? wystarczy pokazać maluchowi, jak wygląda budynek czy plac zabaw, na którym będzie się bawiło od września. Przedtem trzeba jednak wybrać taką placówkę. Jak to zrobić? Przedszkola organizują często tzw. dni otwarte. Warto skorzystać z tej oferty, aby poznać panujące tam zasady oraz nauczycieli. Niektóre placówki proponują nawet tzw. dni adaptacyjne ? przez kilka godzin dziennie przedszkole jest do dyspozycji rodziców i dzieci, które mają do niego uczęszczać. W tym czasie nauczyciele prowadzą próbne zajęcia dla maluchów. Podczas takich zajęć można zaobserwować, czy między przyszłym wychowawcą a dzieckiem ?coś zaiskrzy?, czy też nauczyciel wydaje się zimny, oschły, surowy. Warto jest zwrócić uwagę na sposób komunikowania się nauczyciela z dziećmi: czy nauczyciel mówi spokojnie i wyraźnie, zwracając się do dzieci, czy też wydaje polecenia, stojąc odwrócony do dzieci plecami, czy pozyskuje uwagę grupy dzieci, czy też mówi to, co ma do powiedzenia, bez dbałości o jakość odbioru komunikatu przez dzieci. Również stosunek rodziców do nauczyciela jest bardzo ważny. Wskazane jest, aby jeszcze przed pójściem dziecka do przedszkola nawiązali oni dobry kontakt z przyszłym wychowawcą. Jeśli powstanie między nimi nić porozumienia, prawdopodobnie także dziecko będzie dobrze czuło się pod opieką tego nauczyciela. Natomiast jeśli mama i tata mają mieszane uczucia wobec nauczyciela czy przedszkola, oznacza to, że powinni poszukać innego przedszkola, w którym sami poczują się dobrze. Rodzice nie zawsze są w stanie zwerbalizować, co ich niepokoi. Czasem jednak nie warto się zagłębiać w poszukiwanie przyczyn takiego odczucia. Lepiej zdać się na rodzicielską intuicję. Ona więcej znaczy niż opinie na forach, często skrajnie pozytywne (pisane przez samych nauczycieli z przedszkola) lub skrajnie negatywne (zamieszczane przez niezadowolonych rodziców, którzy np. mają konflikt z przedszkolem). Szczera odpowiedź rodzica na pytanie: czy ja sam chciałbym chodzić do takiego przedszkola, może mu pomóc w wyborze odpowiedniej placówki dla jego dziecka. Jak ułatwić adaptację? Trzeba liczyć się z tym, że adaptacja dziecka z wadą słuchu w przedszkolu może być dłuższa niż dziecka słyszącego. Nieraz może trwać ona nawet kilka miesięcy. Dlatego przy wyborze przedszkola warto zwrócić uwagę, czy placówka jest na tyle elastyczna, by pozwolić rodzicom na udział w pierwszych zajęciach z dzieckiem. Rodzic przebywa wtedy w przedszkolu, ale stopniowo wycofuje się, zwiększając dystans między sobą a maluchem. Świadomie przekierowuje jego uwagę na nauczyciela, pokazując, że Pani to osoba, która wie wszystko, której można zaufać. Nie wszyscy rodzice mają jednak możliwość wydłużania okresu adaptacji w przedszkolu. Muszą po prostu wrócić do pracy. W tej sytuacji powinni oni szczególnie kontrolować swoje zachowanie w chwili rozstania. Żegnając się rano z dzieckiem, muszą zachować maksimum spokoju. Drżenie rąk, łza w oku, zaczerwienienie twarzy, drżący, niepewny czy cichy głos ? wszystkie te oznaki zdenerwowania czy niepewności to dla malu- cha czytelny sygnał, że w nowym miejscu nie jest bezpiecznie i nie powinien tam zostać. Jeśli rodzic po kilku tygodniach przychodzenia malucha do przedszkola, nadal ma obiekcje, jak dziecko sobie poradzi, czy pani z przedszkola zrozumie jego potrzeby i należycie się nim zaopiekuje, to znaczy, że sam nie jest gotowy na takie rozstanie. Oczywiste jest więc, że proces separacji będzie utrudniony. W przypadku bardzo trudnych rozstań może pomóc wychowawca. Dla uspokojenia rodzica może na przykład obiecać, że pół godziny po jego wyjściu zadzwoni z informacją, jak zachowuje się dziecko. Rodzic będzie miał wtedy poczucie, że sytuacja jest pod kontrolą ? dziecko zostało wprawdzie samo, ale nie zostało pozostawione samo sobie, ?wrzucone do grupy?, i pozostaje pod opieką właściwej osoby. Taka sytuacja może powtórzyć się przez kilka dni, jednak z czasem mama czy tata nabierze zaufania do wychowawcy. Uwierzy wreszcie, że niepełnosprawne dziecko może sobie poradzić także bez niego. Po rozstaniu z mamą Zaniepokojeni rodzice często zastanawiają się, czy i jak można pomóc dziecku przetrwać czas w obcym środowisku po rozstaniu z rodzicami. W przypadku dzieci niedosłyszących sprawdza się ten sam sposób, z którego korzystają chyba wszyscy rodzice maluchów, które mają problemy z adaptacją w przedszkolu ? zostawiają maluchowi coś, co kojarzy mu się z domem i mamą. Dziecko w wieku przedszkolnym nie ma jeszcze ukształtowanej reprezentacji psychicznej rodzica w swojej głowie. W momencie, gdy mama znika z jego pola widzenia, przestaje ona niejako dla niego istnieć. Pomocne jest wtedy pozostawienie dziecku zdjęcia mamy. W przedszkolu będzie ono mogło popatrzeć na nią w chwili tęsknoty, nawet powiedzieć coś do niej. Poza zdjęciem dziecko może ze sobą wziąć jakąś rzecz, która ma niejako cechy matki, np. kocyk czy pluszową zabawkę. Gdy mamy fizycznie nie ma, taka rzecz pozwala maluchowi przetrwać trudny czas spędzany bez niej i zaaklimatyzować się do nowego miejsca i osób. Adaptację niedosłyszącego dziecka w przedszkolu bardzo ułatwia ruch oraz takie zabawy, podczas których może ono wyrazić swoje emocje. U trzylatków te emocje mogą być bardzo silne. Dzieci próbują wyrazić je na różne sposoby, np. poprzez zróżnicowany ton głosu. Tym niesłyszącym jest trudniej ? ich zasób środków ekspresji jest bowiem mocno ograniczony. Dlatego albo wyrażają swoje emocje w sposób inny niż rówieśnicy, albo je tłumią, co może przyczynić się do zaburzeń w rozwoju. Dlatego zarówno rodzice, jak i wychowawczynie w przedszkolu powinni bardzo uważnie obserwować zachowanie niedosłyszących dzieci oraz pomagać im ? poprzez rozmaite aktywności ? wyrazić złość, żal, rozczarowanie, tęsknotę, niezadowolenie, radość czy inne uczucia. Zarówno nauczyciel, jak i rodzice powinni dać dziecku prawo do wyrażania emocji, zwłaszcza negatywnych, które w sposób naturalny towarzyszą procesowi adaptacji w przedszkolu. Warto bowiem pamiętać, że poranny płacz malucha rozstającego się z mamą jest wyrazem utraty ważnej dla niego relacji, a nie wyrazem złej woli dziecka. Jeśli poranny płacz towarzyszy tylko rozstaniom z mamą, wówczas dobrym rozwiązaniem jest odprowadzanie dziecka do przedszkola przez inną osobą, z którą dziecko jest mniej związane. Poczucie straty będzie mniejsze, tak więc i płacz dziecka może się skrócić lub w ogóle nie pojawić. Nowi koledzy w przedszkolu Posyłając niedosłyszące dziecko do przedszkola, rodzice obawiają się o to, czy inne dzieci zaakceptują jego odmienność i czy niepełnosprawny maluch będzie w stanie nawiązać dobre relacje ze słyszącymi rówieśnikami. Większość mam i ojców nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że kontakty między dziećmi zależą w dużej mierze od tego, jakie podejście do niepełnosprawności syna czy córki mają oni sami. Jeśli rodzice uważają, że diagnoza jest największą krzywdą, jaka spotkała ich w życiu, i dążą do tego, by jej nie odczuwać, będą starali się, by dziecko ?wtopiło się? w grupę, a jego ?inność? po- zostawała niezauważalna. W ten sposób kreują nienaturalną sytuację, w której dziecko musi niejako udawać kogoś, kogo akceptują rodzice, nie może być sobą. A to tylko utrudnia mu nawiązywanie kontaktów z rówieśnikami. Jeśli natomiast rodzice przyjęli postawę akceptującą, istnieje duże prawdopodobieństwo, że dziecko z wadą słuchu dobrze zaaklimatyzuje się wśród prawidłowo słyszących dzieci. Będzie wśród nich funkcjonować tak, jak chce, i zgodnie ze swoim potencjałem. Stosunek rodziców do głuchoty dziecka jest najlepiej widoczny podczas zabawy. Jeśli rodzice nie akceptują niepełnosprawności syna czy córki, nie bawią się z dzieckiem lub ich zabawa ma charakter wyłącznie edukacyjny. Idąc do przedszkola, maluch nie ma więc opanowanej podstawowej umiejętności wyrażania siebie, którą jest zabawa. Wysoce prawdopodobne, że w przedszkolnej grupie także nie będzie włączał się do zabawy z innymi dziećmi i nie będzie próbował w ten sposób nawiązywać z nimi relacji. W całkiem innej sytuacji jest natomiast dziecko, które przez pierwsze dwa-trzy lata przebywało w domu z opiekunem (mamą, tatą, babcią lub dziadkiem), który był nim autentycznie zainteresowany i poświęcał wiele czasu na wspólną zabawę. Taki maluch ma ukształtowaną wyższą samoocenę, wie, na czym polega bycie z drugą osobą, zabawa z kimś innym. Są więc duże szanse na to, by w przedszkolu zyskać koleżanki i kolegów do wspólnej zabawy, która stanowi sposób komunikowania się i wymiany z innymi. Przy odpowiednim wsparciu ze strony wychowawczyni adaptacja niesłyszącego dziecka w grupie może przebiegać w łagodny i efektywny sposób. To jej zachowanie jest bowiem wzorcem dla grupy. Dzieci potrafią akceptować swoich rówieśników bezwarunkowo (nieważne, czy są one głuche czy też upośledzone w inny sposób). Nauczyciel daje im jednak sygnał, jak należy traktować np. niesłyszącego chłopca. Jeśli opiekun w przedszkolu nie podkreśla jego odmienności w sposób stygmatyzujący dziecko, odnosi się do niego życzliwe, to inne dzieci zaczynają powielać takie zachowanie. Niestety, nie wszyscy opiekunowie to rozumieją. Pamiętam warszawskie przedszkole integracyjne. Próbowałam tam sprawdzić relacje dwojga dzieci z wadami słuchu z resztą wychowanków. Jak się okazało, takich relacji w ogóle nie było. Dzieci słyszące bawiły się w jednym końcu sali, dzieci niesłyszące w drugim. Nauczyciele nie próbowali nawet zachęcić grupy do tego, by zrozumiała sytuację i uczucia dzieci niesłyszących. A nie jest to przecież trudne. Wystarczy poprosić dzieci, by zakryły uszy, i przeczytać im bajkę. Następnie zadać im kilka pytań sprawdzających. Jako że dzieci z pewnością nie będą znały na nie odpowiedzi, należy im wytłumaczyć, że ich koledzy z wadą słuchu słyszą często tak samo jak one z zakrytymi uszami. I że trzeba ułatwić im słuchanie, np. mówiąc w taki sposób, aby mogły widzieć twarz mówiącego, jego usta. Przedszkolne niepowodzenia Ważne, by rodzice poprzez swoje nadmierne obawy nie utrudniali adaptacji dziecka w przedszkolu, ale też nie tracili czujności i uważnie obserwowali swoje dziecko. Co może ich zaniepokoić? Zachowania świadczące o regresie tych umiejętności, które są najsłabiej rozwinięte ? dziecko zaczyna się moczyć, mniej mówi, ma nocne koszmary, nie chce wychodzić z domu, zwłaszcza do przedszkola. Dziecko może też zmienić dotychczasowe sposoby aktywności, np. malowało obrazki, ale przestało to robić. Podobne obserwacje są sygnałem, że nowa sytuacja przytłoczyła dziecko, że w przedszkolu nie może ono być sobą. Często rodzice nie chcą dostrzegać tych zmian, twierdzą, że wszystko jest w porządku. Tymczasem dziecku należy dać szansę wyrażania złych emocji w jakiejkolwiek formie. Jeśli na przykład malowało i przestało malować, trzeba pójść z nim do sklepu i kupić nowe kredki czy farby, usiąść przy dziecku i popatrzeć na jego rysowanie. Ale to nie wszystko. Jeśli podejrzewamy, że przyczyną zaobserwowanych zmian jest jakiś problem w przedszkolu, np. traktowanie dziecka bez należytego zrozumienia, wykluczenie z grupy itp., należy pójść do nauczyciela, podzielić się swoimi obawami i poprosić o wyjaśnienia lub obserwację niepokojących zachowań i określenie okoliczności, w których występują. A jeśli to nie pomoże, zawsze można zwrócić się do dyrektora placówki. W przypadku trudności, których nie można wyjaśnić zmianami adaptacyjnymi, warto zwrócić się z prośbą o obserwację do psychologa dziecięcego. Czasem pomocna jest nawet jednorazowa konsultacja rodziców z psychologiem, który pomoże zrozumieć trudności dziecka w procesie adaptacji, zaproponuje aktywności, dzięki którym poprawi się komfort psychiczny dziecka w przedszkolu. Jednego nie należy robić pochopnie ? przepisywać dziecka do innego przedszkola. Zamiast szukać nowej, lepszej placówki, lepiej zrobić mu przerwę w przedszkolnej edukacji. Po to, aby zredukować stres związany z pierwszą próbą. Po pewnym czasie, kiedy zaobserwujemy, że maluch jest w dobrej formie, możemy dać mu nową szansę ? wrócić do przedszkola w krótszym wymiarze czasu, który będzie stopniowo wydłużany, lub ostatecznie umieścić go w innym, najlepiej bardziej przyjaznym dla dzieci niepełnosprawnych, przedszkolu.

  • Poznaj swoje dziecko

    Diagnoza o niedosłuchu czy głuchocie dziecka zawsze jest szokiem dla rodziców. Mamy i ojcowie nie umieją radzić sobie nie tylko z niesłyszącym maluchem, lecz także ze swoimi emocjami. Potrzebują wsparcia, ale nie wiedzą, gdzie go szukać. W Polsce jest niewielu specjalistów, którzy dobrze znają problemy rodzin dzieci niesłyszących. Będziemy je poruszać w cyklu artykułów ?Specjalnie dla rodziców?. W tym numerze koncentrujemy się na poradach, jak postępować z niesłyszącym maluchem. ? Pierwsze pół roku po diagnozie to czas, który należy poświęcić przede wszystkim na poznanie reakcji dziecka i znalezienie własnego sposobu komunikowania się z nim ? mówi Nina Ambroziak, psycholog z ogromnym doświadczeniem w pracy z dziećmi niesłyszącymi oraz ich rodzinami.   Kiedy rodzice słyszą diagnozę o głuchocie czy głębokim niedosłuchu u dziecka, doświadczają silnych negatywnych uczuć. Działając pod ich wpływem, często nieświadomie zachowują się w sposób, który nie sprzyja rozwojowi dziecka. Warto, by rodzice, którzy muszą zmierzyć się z głuchotą dziecka, zostali uprzedzeni, jakie błędy mogą popełniać. Z taką wiedzą łatwiej im będzie uporać się z własnymi uczuciami, a przede wszystkim uniknąć zachowań, które mogą niekorzystnie wpływać na rozwój i psychikę dziecka. Więcej słów Rodzice, którzy dowiadują się, że ich dziecko nie słyszy, przestają do niego mówić. W domu robi się cicho. Niekiedy tę ciszę zauważa nawet otoczenie. Sąsiedzi dziwią się często: ?Wy macie głuche dziecko? Przecież u was jest tak cicho!?. Wydaje się naturalne, że do dziecka, które gorzej słyszy albo nie słyszy w ogóle, trzeba mówić głośniej. Dlatego cisza panująca w rodzinie niesłyszącego malucha zwraca uwagę. Milczenie to reakcja typowa dla wszystkich, którzy mają kontakt z niesłyszącymi. Zaobserwowała to prof. Marina Zalewska, specjalistka w dziedzinie zaburzeń rozwoju tożsamości u dzieci głuchych, podczas praktyk studenckich w ośrodku diagnostycznym przy Uniwersytecie Warszawskim, do którego przychodziły m.in . dzieci z wadami słuchu. Profesor Zalewska zauważyła, że studenci, którzy mieli z nimi kontakt, gwałtownie milkli. Trudności, jakich słyszący doświadczają w kontakcie z głuchymi, nazwała okaleczeniem słownym. Można je łatwo wytłumaczyć ? w przypadku osoby słyszącej mówienie jest częścią tożsamości, formą ekspresji siebie. W kontakcie z dzieckiem czy osobą głuchą ta możliwość ekspresji zostaje człowiekowi odebrana. Osoba słysząca ma przekonanie, że w obecności niesłyszącego nie może wyrazić siebie poprzez komunikowanie słowne. Próby mówienia ze świadomością, że przekaz nie jest odbierany, są niezwykle męczące. Pamiętam warsztat z nauczycielami, którzy przez całe lata pracowali z dziećmi głuchymi. Podczas eksperymentu jeden z nich udawał dziecko niesłyszące, pozostali mieli opowiedzieć mu bajkę. Na wykonanie tego prostego z pozoru zadania uczestnicy warsztatów dostali 5 minut. Jednak już po 3 minutach wszyscy biorący udział w eksperymencie skarżyli się na wyczerpanie psychicznie i fizycznie.Jak sami twierdzili, męczące było dla nich przede wszystkim to, że musieli udawać kogoś innego niż są w rzeczywistości. W kontakcie z niesłyszącymi wyuczone wzory komunikowania nie sprawdzają się. Dlatego opowiedzenie bajki wymagało inwencji, nowych pomysłów, zaangażowania ? jednym słowem większego wysiłku. Moje obserwacje potwierdzały słowa prof. Zalewskiej, która podkreślała, że do kontaktu z głuchym dzieckiem nie możemy oddelegować całego siebie. Oderwanie tej części tożsamości, która jest związana z werbalnym wyrażaniem swojego ?ja?, jest niemożliwe. Dlatego kontakt z dzieckiem niesłyszącym jest na tyle obciążający, że większość osób ucieka w milczenie. Więcej gestów Wyjście poza ten schemat jest trudne, ale możliwe. Po pierwsze rodzice czy opiekunowie muszą zmierzyć się z wewnętrznym przekonaniem: ?Po co mam mówić do dziecka, skoro ono i tak nie usłyszy?. Na ten problem zwracała już uwagę w listach do rodziców dzieci głuchych doc. Maria Góralówna, wybitna specjalistka w dziedzinie audiologii i otolaryngologii, która przez wiele lat była wielkim wsparciem dla rodziców dzieci niesłyszących. Podkreślała m.in ., że dzieci z niedosłuchem, nawet głębokim, odbierają część przekazu słownego. Ponadto w komunikacji z niedosłyszącym lub niesłyszącym maluchem ważne są nie tylko słowa. Dzieci są bardzo czułe na sygnały niewerbalne. Mimika twarzy, uśmiech, gesty, wzruszenie ramionami. Wszystko to stanowi dla dziecka niesłyszącego bardzo cenną informację, jak czuje się osoba, która z nim przebywa. Taka pozawerbalna komunikacja jest konieczna do rozwoju emocjonalnego dziecka z zaburzeniami słuchu. Normalnie rozwój psychiczny oraz językowy stymuluje tzw. kąpiel słowna ? maluch przez cały czas jest niejako ?zanurzony? w słowach, jakie słyszy z ust rodziców. W przypadku dziecka niesłyszącego ta kąpiel ogranicza się nieraz do konsultacji u logopedy, któremu rodzice zlecają ?opiekę? nad dzieckiem, oraz ćwiczeń logopedycznych, które na polecenie specjalisty wykonują sami w domu. Nie jest to jednak naturalna komunikacja, która polega na wymianie doświadczeń. Jeśli matka nie mówi do dziecka, a w dodatku nie próbuje komunikować się z nim w sposób pozawerbalny, staje się dla niego całkowicie niedostępna. Mały człowiek już od pierwszych dni czuje się wówczas osamotniony, gdyż jego doświadczenia nie są przez nią dostrzegane. Samotność to najczęstszy problem osób niesłyszących. Jej główną przyczyną jest utrudniony rozwój własnej tożsamości (nie znam siebie, nie wiem, jakie są moje pasje, zainteresowania) i niemożność odnalezienia się w grupie społecznej. Te umiejętności rozwijają się w dzieciństwie przez autentyczny kontakt z matką ? budowanie poczucia bliskości, dzielenie się emocjami nie tylko na drodze werbalnej. Tymczasem ? jak wynika z badań ? matki głuchych dzieci są mało wrażliwe na wysyłane przez nie komunikaty niewerbalne. Nawet mniej wrażliwe niż matki dzieci z innymi niepełnosprawnościami. Mając tę świadomość, rodzice mogą bardziej kontrolować swoje zachowanie, podejmując kolejne próby ?dostrajania się? do swoich niesłyszących dzieci. Dziecko w centrum uwagi W momencie diagnozy rodzice zaczynają przechodzić proces, który w psychologii nazywa się ?żałobą?. Pierwszym etapem tego procesu jest zaprzeczenie i izolacja. Mamy i ojcowie nie mogą albo po prostu nie chcą wierzyć, że orzeczenie lekarzy jest prawdziwe. W mojej praktyce nie spotkałam jeszcze rodziców, którzy zakończyliby diagnostykę po badaniach przeprowadzonych w jednym ośrodku. Pierwsze pół roku życia dziecka spędzają na poszukiwaniu placówek zajmujących się diagnozowaniem wad słuchu. Proszą o wykonanie dodatkowych badań, z nadzieją, że podważą one diagnozę. Rodzice tak bardzo skupiają się na diagnostyce, że przestają koncentrować się na dziecku. Nie próbują odczytywać jego reakcji, nie próbują być z dzieckiem w jego świecie, który jest nieco inny. Inny, bo nieokreślany przez dźwięki, ale przez wiele innych wrażeń, na przykład dotykowych. Jeśli dziecko nie słyszy albo słyszy źle, zaczyna określać siebie poprzez bodźce dotykowe (delikatne głaskanie działa kojąco, silniejsze powoduje stymulowanie tzw. systemu czucia głębokiego, ale też kojarzy się ze stanowczością). W jego przypadku bliski kontakt fizyczny z rodzicami jest szczególnie ważny. Dlatego niesłyszące niemowlę lepiej nosić w chuście na piersiach niż wozić w najwygodniejszym nawet wózku. By dotrzeć do świata, w którym żyje niesłyszący maluch, trzeba go obserwować. Każdy reaguje nieco inaczej, trudno więc o uniwersalne podpowiedzi dotyczące jego zachowania. Każda matka musi na swój własny sposób budować interakcje z dzieckiem. Interakcja to inaczej wzajemne oddziaływanie ? jedna ze stron tworzy przekaz, a druga na niego reaguje. Mama, która w sposób werbalny czy pozawerbalny przekazuje informację dziecku, powinna zaczekać na jego reakcję. W swojej praktyce psychologicznejspotkałam jednak tylko jedną mamę, która mówiła do dziecka, a potem obserwowała, jaka jest jego odpowiedź. Zmieniała ton głosu, po czym znów patrzyła na reakcje malucha. Świadomie chciała rozpoznać zachowania dziecka, by na podstawie jego reakcji odczytywać jego emocje i intencje. Ta mama była jednak wyjątkowa. Prawie wszystkie matki dzieci niesłyszących przekazują dziecku komunikaty, nie czekając na jego reakcje. Prowadzą swoisty monolog, bo ? w ich przekonaniu ? skoro maluch nie słyszy i nie mówi, wymiana komunikatów jest niemożliwa. To błędne założenie. Jego skutki mogą być w przyszłości źródłem problemów dziecka w kontaktach z innymi. Nieprawidłowe wzorce komunikacyjne nabyte we wczesnym dzieciństwie sprawiają, że w starszym wieku dziecko nie włącza się do rozmowy lub wręcz niechętnie kontaktuje się z ludźmi. Nawet wtedy, gdy ? na przykład ? po wszczepieniu implantu nie ma już problemów z mówieniem i rozumieniem. Matka, nie nauczycielka! Instynkt macierzyński nie wystarcza, aby odnaleźć się w roli matki dziecka głuchego. Ponadto niepełnosprawność malucha zawsze uderza w poczucie tożsamości macierzyńskiej. Aby poradzić sobie z ?porażką?, przybiera ona fałszywą tożsamość nauczycielki. Dlaczego akurat nauczycielki? Bo matki dzieci, które rodzą się głuche lub z poważną wadą słuchu, mają przeważnie jedno marzenie ? pragną, by ich córka czy syn byli tak sprawni jak rówieśnicy. Dlatego stają się w stosunku do nich intruzywne ? kiedy tylko istnieje możliwość, starają się ich czegoś uczyć. Z psychologicznego punktu widzenia jest to niekorzystne ? matki-nauczycielki osieracają niejako dziecko, odbierając mu szansę na prawidłowy rozwój emocjonalny. Jakkolwiek udział rodziców w rehabilitacji niesłyszącego lub niedosłyszącego dziecka może być ogromny, najważniejsze jest to, aby pozostawali oni przede wszystkim rodzicami. Dlatego uważam, że na tym trudnym etapie życia potrzebna jest im pomoc psychologiczna, zwłaszcza kobietom, które są bardziej emocjonalne i częściej popadają w depresję. Po to, aby zyskały one świadomość, że przy głuchym dziecku one same stają się często głuche ? milkną, nie podejmując niekiedy nawet prób pozawerbalnego komunikowania się z nim. Tymczasem pierwsze pół roku po diagnozie należy poświęcić przede wszystkim na bycie z dzieckiem. To jedyny sposób, aby niesłyszącemu, a zatem pokrzywdzonemu przez los ? jak często uważają rodzice ? maluchowi zapewnić dobry start w życie. Umiejętność komunikowania, wrażliwość emocjonalna na potrzeby dziecka oraz dobre relacje, jakie w tym czasie zostaną zbudowane, z pewnością zaprocentują w przyszłości.

  • Mama - terapeutka

    Rodzice najlepiej znają problemy swoich dzieci, dlatego mogą być ich terapeutami. To podstawowe założenie Filial Therapy, nieznanej jeszcze u nas, ale uznawanej w świecie za jedną ze skuteczniejszych metod pomocy maluchom, które zmagają się z wielkimi problemami. Na czym dokładnie polega ta terapia, wyjaśnia psycholog Nina Ambroziak. Filial Therapy to terapia prowadzona przez rodziców, oparta na tych samych zasadach co Play Therapy, czyli terapia przez zabawę (dokładniej pisaliśmy o niej w ?Słyszę? nr 5/2014). Zabawa to język dziecka. Bawiąc się, dziecko komunikuje wszystko, czego nie jest w stanie wyrazić słowami. Żal, ból, lęk. Terapeuta, uważnie obserwując zachowanie dziecka, odkrywa, co może być źródłem jego problemów. Tworzy dziecku warunki, w których czuje się ono akceptowane ze wszystkimi uczuciami, które przeżywa. Z kolei Filial Therapy zakłada, że rodzice, którzy są najbardziej znaczącymi osobami w życiu dziecka, mogą być jego terapeutami. Trzeba ich tylko odpowiednio do tej roli przygotować. Mamy i ojców uczy się więc tych samych umiejętności, jakimi dysponują specjaliści Play Therapy. Najpierw podczas sesji z terapeutą opanowują podstawowe zasady komunikowania się z dzieckiem, a potem w domu samodzielnie prowadzą terapię przez zabawę z córką czy synem. Istotne, że Filial Therapy mogą poprowadzić tylko ci rodzice, którzy są do tego gotowi psychicznie. Nie wszyscy kwalifikują się do jej rozpoczęcia. Mamy i ojcowie, zwłaszcza tych dzieci, które urodziły się z niepełnosprawnością, są zwykle przytłoczeni diagnozą. W swoich głowach tworzą fałszywy obraz dziecka. Wyobrażają je sobie tak, jakby było ono całkowicie sprawne i zdrowe. Oznacza to, że nie oswoili się jeszcze z problemem. Wciąż przechodzą okres tzw. ?żałoby? spowodowanej diagnozą niepełnosprawności dziecka. Dopiero kiedy się z nią uporają, mogą poprowadzić terapię przez zabawę dla swoich dzieci. Rozstrzygnięcie, czy rodzice są już na tym etapie, jest pierwszym zadaniem dla terapeuty. Niestety, praktyka pokazuje, że tylko jeden na 10 rodziców zgłaszających się do jego gabinetu może rzeczywiście rozpocząć przygotowania do Filial Therapy. Nieczęsto zdarza się, że mama albo tata widzą dziecko takim, jakie ono rzeczywiście jest, dostrzegają jego problemy, np. w kontaktach z rówieśnikami, i mówią o tym w sposób empatyczny. Duża część rodziców nie ma takiego podejścia do dziecka. Owszem, troszczą się o dziecko i robią naprawdę wiele, by mu pomóc. Zawożą je na zajęcia z logopedii, logorytmiki, psychomotoryki itp. ?Mamy wszystko pod kontrolą?, przekonują terapeutę. Jednak swoją postawą przeczą temu, co mówią. Twierdzą, że oswoili się z myślą o niepełnosprawności dziecka, tymczasem unikają kontaktu z nim. Wychowanie powierzają specjalistom. Wszystkie wymieniane przez nich zajęcia są wskazane dla dzieci niesłyszących, jednak to codzienny, autentyczny kontakt rodzica z dzieckiem ma dla jego rozwoju zasadnicze znaczenie. Trzeba zatem znaleźć w ciągu dnia czas, choćby pół godziny, w którym całą swoją uwagę można poświęcić maluchowi. Jeśli mama czy tata mają z tym problem, to znaczy, że nie są w stanie oddelegować siebie do kontaktu z maluchem (w zabawie nie da się oszukać dziecka poprzez oddelegowanie jakiegoś fałszywego ?ja?). Aby obnażyć tę prawdę, wystarczy zresztą zadać najprostsze pytania: W co pani/pan bawi się z dzieckiem w wolnym czasie?, Jak spędzacie ten czas, tylko we dwoje czy wspólnie z całą rodziną?. Jeśli odpowiadając, rodzic mówi głównie o tym, co robi dla dziecka, to oznacza, że koncentruje się na zwalczaniu jego niepełnosprawności. Widzi tylko swoje zaangażowanie, żeby dziecko ?naprawić?. Całą sferę psychiki dziecka ? pomija! Mając takie podejście, nie może być skutecznym terapeutą Filial Therapy. Jeśli natomiast podczas wstępnej rozmowy mama albo tata opowiada: ?Syn lubi bawić się piłką podczas kąpieli?, ?Nie lubi nosić czapki?, ?Kiedy mam wolny czas, idziemy do parku zbierać liście?, to znaczy, że myślą oni o dziecku jak o czującym małym człowieku. Tacy rodzice są w stanie przyswoić umiejętności, dzięki którym będą mogli poprowadzić Filial Therapy. Trening pod okiem terapeuty Na wstępie rodzice przechodzą trening, podczas którego poznają zasady obowiązujące w Play Therapy. Służy to opanowaniu niełatwej umiejętności, jaką jest empatyczne słuchanie i odzwierciedlanie emocji dziecka. Mamy i ojcowie uczą się obserwować dziecko, odczytywać jego zachowania oraz reagować na nie. W sposób wyrażający troskę, ale nie intruzywny. W kontakcie z dziećmi niesłyszącymi ta część treningu jest szczególnie ważna. Nie mając kontaktu werbalnego, rodzice stają się często mało wrażliwi na komunikaty czy zachowanie dziecka. Trening Filial Therapy uświadamia im, że każdy gest, grymas, odgłos czy sposób poruszania się mają znaczenie. Trzeba umieć je tylko odczytać. Uczą się zatem obserwowania dziecka i rozumienia komunikatów niewerbalnych. Po takim treningu wielu rodziców jest zadziwionych, że dzięki zwiększeniu wrażliwości na to, co tu i teraz prezentuje dziecko, można porozumiewać się z nim jak z dzieckiem, które nie ma problemu ze słuchem. Niektórzy rodzice są też zaskoczeni, że empatyczne słuchanie i reagowanie ma wielkie znaczenie nawet dl najmłodszych dzieci, do trzeciego roku życia. W tym wieku maluch nie mówi albo mówi bardzo mało. Trudno więc trafnie odczytywać jego emocje. Tymczasem właśnie w przypadku tak małych dzieci inwestowanie w dobre relacje jest niezwykle ważne. Warto więc przyglądać się dziecku i podejmować próby pozawerbalnego komunikowania z nim. Jeśli na przykład dziecko wali łyżeczką w stół, a mama ? odzwierciedlając jego zachowanie ? też uderza łyżką, to dla malucha jest to komunikat: ?Jestem dla niej najważniejszy?. A to sytuacja, do której dąży każde dziecko, niezależnie od tego, czy ma kilka miesięcy czy kilka lat. Wyrażając akceptację dziecka, mama automatycznie wyzwala w nim pozytywne emocje. W literaturze opisywany jest tzw. eksperyment kamiennej twarzy. Na prośbę naukowców matki, które opiekowały się zaledwie kilkudniowymi niemowlętami, przestawały na moment uśmiechać się do swoich dzieci, mówić do nich ? ich twarz zastygała, przestając zdradzać jakiekolwiek emocje. Psychologowie zauważyli, że maluchy nie pozostały na to obojętne. Ich zachowanie stawało się zdezorganizowane. Wyniki tego doświadczenia najlepiej świadczą o tym, że relacja między matką a dzieckiem opiera się na interakcji. Że każdy sygnał ? werbalny i niewerbalny ? ma znaczenie. W przypadku dzieci, które rodzą się niesłyszące, interakcja jest mocno zaburzona. Matka, która dowiaduje się o problemie dziecka, popada w depresję, stając się dla niego psychicznie niedostępna. Takie dziecko zostaje emocjonalną sierotą. Nie ma bowiem osoby, w której mogłoby ono zobaczyć siebie. To ważne, bo z psychologicznego punktu widzenia dopiero w interakcji z drugim człowiekiem stajemy się osobą. Jeśli zatem mama z powodu żalu czy depresji nie może dostroić się emocjonalnie do dziecka, odbiera mu szansę na prawidłowy rozwój. Zasady podstawowe Ucząc się podstawowej umiejętności, jaką zarówno w Play Therapy jak i Filial Therapy jest empatyczne słuchanie, rodzice powinni opanować kilka zasad, których będą przestrzegać podczas sesji terapeutycznych i w codziennym zachowaniu. Jasne wyznaczanie granic Rodzice dzieci niepełnosprawnych, zwłaszcza niesłyszących, często mają z tym ogromny problem. Uważają, że dziecko niesłyszące jest pokrzywdzone przez los, dlatego wolno mu więcej. To błędne założenie. Brak jasno wytyczonych granic narusza poczucie bezpieczeństwa dziecka w kontakcie z rodzicami. Dziecko musi wiedzieć, że kiedy rodzic mówi ?nie ? (np. nie pozwala na jakąś aktywność czy zachowanie), to jest to obowiązujące. Mama, która mówi ?nie?, a jednocześnie pozwala, aby dziecko robiło coś wbrew temu zakazowi, staje się nieprzewidywalna, niewiarygodna jako opiekun. W wyznaczeniu granic bardzo pomagają dwa zwroty: ?chcę? i ?nie chcę?. Jeśli mama mówi: ?Proszę, ułóż zabawki? lub ?Trzeba ułożyć klocki?, dwu-, trzylatek często nie rozumie tego komunikatu, bo nie wie, od kogo on pochodzi. Jeśli natomiast powie: ?Ja chcę, żebyś ułożył klocki?, dziecko wie, że taka jest wola rodzica. Umiejętność używania słów ?chcę? i ?nie chcę? ma konkretną funkcję ? służy budowaniu granicy między matką i dzieckiem. Umożliwia proces separacji od matki, a tym samym tworzenie własnej niezależnej tożsamości. Niedyrektywna zabawa z dzieckiem W Filial Therapy, podobnie jak w Play Therapy, zakłada się, że zabawę wybiera dziecko. Taka niedyrektywna zabawa dla większości rodziców, a zwłaszcza rodziców dzieci niesłyszących, jest trudna. Są oni bowiem przekonani, że bawiąc się z dzieckiem, powinni je nauczyć czegoś pożytecznego albo rozwijać jego umiejętności. Nie pozostawiają więc dziecku wyboru ? sami proponują ?pobawmy się klockami?, ?zbudujmy dom?. W powszechnej opinii budowanie z klocków kształtuje wyobraźnię przestrzenną dziecka. Maluch, który ma kłopoty ze słuchem i mową, może przy okazji poznać poznać nowe słowo ?dom?. Jednak zabawa przypominająca lekcję nie spełnia celu terapeutycznego. Dziecko nie może wyrazić poprzez nią swoich emocji i potrzeb. Nie może pokazać siebie. Tworzenie warunków terapeutycznych Ta umiejętność staje się ważna w chwili, kiedy rodzic po treningu u terapeuty zaczyna stosować Filial Therapy w warunkach domowych. Ważne, aby w mieszkaniu wyodrębnić miejsce (nie musi być to pokój, wystarczy niewielki kąt), tzw. Play Room, do zabawy terapeutycznej. Istotne, aby przebywając w nim, przestrzegać wyznaczonych granic, także czasowych. Jeśli np. dziecko wychodzi do toalety, to kiedy wraca, rodzic jasno mu komunikuje ? wróciłeś, a teraz znowu jesteś w miejscu zabaw. To istotne, bo dziecko musi wiedzieć, że ? chociaż nie wychodzi z domu ? znajduje się warunkach wyjątkowych, w specjalnie wydzielonej przestrzeni, która jest używana wyłącznie podczas terapii. Z drugiej strony sam rodzic także nie może przerywać zabawy, np. na wyłączenie pralki. Filial Therapy zakłada, że rodzic i dziecko są nieprzerwanie ze sobą przez 45 minut. Są tylko dla siebie. Próba generalna Filial Therapy zakłada, że pierwsze dwie, trzy sesje rodzica z dzieckiem powinny odbywać się pod okiem terapeuty, w gabinecie albo ? lepiej ? w domu. Ten etap jest zaskakująco trudny dla rodziców. Widać czasem, jak bardzo są oni skrępowani podczas zabawy z własnym dzieckiem. Jak trudno im oddelegować własną osobę do zabawy z maluchem. W ich odczuciu zabawa to aktywność niemal intymna, bo pokazująca, jakimi są naprawdę rodzicami. Dlatego terapeuta, który ?wizytuje? rodziców, musi być bardzo delikatny w formułowaniu ocen i uwag. Nie może zrazić rodzica czy zachwiać jego wiary w kompetencje rodzicielskie. Celem jest uświadomienie rodzicom, co w kontaktach z dzieckiem mogą jeszcze poprawić, co wymaga dalszego treningu. Jeśli terapeuta stwierdzi, że rodzice znają i potrafią stosować w praktyce wyuczone podczas treningu zasady, daje pozwolenie na to, aby prowadzili oni terapię już bez jego udziału. Co nie oznacza, że się z niej całkowicie wyłącza. Pełni funkcję superwizora, który ? w przypadku trudności czy problemów ? zawsze służy pomocą i radą. Filial Therapy, czyli terapia dzieci przez rodziców, powinna być stosowana przynajmniej przez 3?6 miesięcy. I rzadko zdarza się, by rodzice, którzy nabyli umiejętności nowego komunikowania się z dzieckiem, przestawali stosować ją wcześniej z braku widocznych efektów. Zazwyczaj są zaskoczeni, jak szybko ich nowo nabyte umiejętności zmieniają zachowanie dziecka. I nawet po upływie wyznaczonego na wstępie czasu ? często nawykowo, w sposób nie zawsze uświadomiony ? kontynuują terapię, a w życiu codziennym wykorzystują jej zasady. Efektywność Filial Therapy jest wysoka, wynika z badań prowadzonych w USA. Dlaczego? Z własnego doświadczenia wiem, że nawet rodzice, którzy bardzo kochają swoje dziecko, mogą być sprawcami jego problemów. Podczas treningów Filial Therapy uczą się wzorcowych sposobów komunikowania się z dziećmi. Dzięki temu sami domyślają się, jakie błędy popełniali w wychowaniu. Niektórzy mają odwagę powiedzieć to głośno, inni wolą zachować te informacje tylko dla siebie. Ważne, że po treningu u terapeuty przestają je powielać. Właśnie to przynosi najbardziej wymierne skutki. W Filial Therapy uznaje się, że należy zaufać każdemu rodzicowi. Zawsze podkreślam, że to oni najwięcej wiedzą o własnym dziecku. Terapeuta, który ma z nim kontakt tylko w gabinecie, nie jest w stanie aż tak dobrze poznać je jak mama czy tata. Dlatego odpowiednio przygotowana mama (albo tata) może pomóc dziecku tak samo skutecznie? albo nawet skuteczniej? jak terapeuta.

  • Jak zwalczyć wewnętrznego potwora?

    Małe dzieci miewają wielkie problemy. Na swój własny sposób przeżywają negatywne emocje, które dla dorosłych ? rodziców, nauczycieli, opiekunów ? są niezrozumiałe. Nawet psychologowie nie zawsze potrafią je rozpoznać i im zaradzić. Za jedną ze skuteczniejszych metod pomocy takim dzieciom uznaje się nieznaną jeszcze w Polsce Play Therapy, czyli terapię poprzez zabawę. Na czym polega ta metoda i dlaczego jest taka skuteczna? Rozmawiamy z Niną Ambroziak, psychologiem, jedną z pierwszych terapeutek Play Therapy w Polsce. SŁYSZĘ: Czym z punktu widzenia terapeuty jest zabawa? NINA AMBROZIAK: Zabawa to język dziecka. Zabawki pełnią zaś funkcję wyrazów. Zależnie od tego, które z nich dziecko wybiera i jak zachowuje się w czasie tej spontanicznej aktywności, jaką jest bawienie się, można obserwować, co ono odczuwa i skąd biorą się problemy, z powodu których rodzice czy opiekunowie szukają pomocy u psychologa lub psychoterapeuty. Najprościej mówiąc, zabawa to sposób, dzięki któremu można najlepiej komunikować się z dzieckiem. Dziecko w każdym wieku, bawiąc się, niejako ?opowiada? o swoich problemach. Trzeba tylko uważnie je obserwować, stwarzać odpowiednie warunki do tego opowiadania? S.: Czy dzieci mające konkretne problemy wybierają określony typ zabaw? N.A.: Nie ma badań, które by to potwierdzały. Nie tylko z moich obserwacji wynika jednak, że każde dziecko ma określony repertuar ulubionych zabaw. Dlatego w gabinecie terapeutycznym Play Therapy jest mnóstwo zabawek ? pacynki, klocki, lalki, maski, samochody, materiały plastyczne itp. Dziecko może bawić się tym, na co ma ochotę. Wybór zabawki jest pierwszym, ważnym krokiem w terapii. Często przez cały jej okres albo do momentu kulminacyjnego dziecko posługuje się w zabawie tylko jedną z nich. S.: Czym różni się zabawa w gabinecie terapeuty od zabawy w domu? N.A.: W domu rodzice oczekują, że dziecko będzie okazywało pozytywne emocje wobec wszystkiego, co je spotyka. Negatywne emocje dziecka budzą najczęściej sprzeciw rodziców i chęć zmiany. Podczas zabawy w gabinecie Play Therapy psycholog poprzez swoje reakcje, mimikę, gesty odzwierciedla dziecku przeżywane przez nie emocje (jest jakby jego lustrem), zarówno pozytywne, jak i negatywne. Aby to wyjaśnić, opowiem o czteroletnim chłopcu, którego przypadek był omawiany na warsztacie szkoleniowym. Dziecko to było ofiarą przemocy psychicznej (słownej) ze strony dziadka. Przez kilkanaście sesji ten maluch wypowiedział najwyżej 20 słów. Do zabawy na zajęciach wybierał ciastolinę, potem zaczął korzystać z plasteliny, a po piątej sesji ? z masy papierowej. To był ten materiał, przy użyciu którego zaczął powoli odkrywać swoje uczucia. Stworzył z niego rodzinę węży. To nie był przypadek. Tak naprawdę, bawiąc się masą papierową, tworzył figury ważne w jego życiu. Wąż - tata był najdłuższy, bo ojciec był najwyższy w rodzinie, wąż - babcia miał wielkie oczy i był najgrubszy, wąż - mama miał zaklejone usta, bo matka się nie odzywała, tylko we własny sposób przeżywała cierpienie swojego dziecka. Na przełomowej sesji chłopiec zaczął zmieniać charakter zabawy: bawił się bardziej dynamicznie. Początkowo tylko zagniatał, ściskał materiał, potem walił pięścią w stół, na którym leżała masa plastyczna. W końcu chłopiec zaczął rzucać nią o ziemię, deptać i krzyczeć: "Nienawidzę cię!". W tym momencie materiał plastyczny stał się dla niego czymś, na co mógł przenieść te uczucia, których nie mógł w żaden sposób wyrazić w domu. Można sobie wyobrazić, jak wielki musiał być ich pokład, skoro chłopiec w pewnym momencie krzyknął: "Zabiję cię!" i zaczął mocno walić masą plastyczną w ścianę. To była kluczowa sesja dla jego terapii. Chłopiec w warunkach stworzonych przez terapeutę poczuł się bezpiecznie i dzięki temu mógł skonfrontować się ze swoimi najbardziej skrywanymi uczuciami. Terapeuta przyjął i zaakceptował wszystkie uczucia dziecka. Podczas kolejnej sesji masa papierowa poszła w odstawkę. Chłopiec zainteresował się zabawkami konstrukcyjnymi i klockami. Zaczął bawić się tak, jak zwykle bawi się dziecko w jego wieku. S.: Chłopiec wykrzyczał te emocje i na tym skończył się jego problem? Nastąpiło oczyszczenie? N.A.: Można powiedzieć, że był to moment oczyszczenia. Katharsis. W kluczowym momencie terapii odkrył tę część siebie, której nie akceptował i bał się. Ambiwalentne uczucia są bardzo trudne zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. U dzieci przybierają postać wewnętrznego potwora. Maluch musi się z nim cały czas zmagać, jeśli rodzice, opiekunowie nie dają mu prawa do przeżywania trudnych uczuć, np. złości. Dlatego podczas Play Therapy staramy się stworzyć dziecku warunki do tego, aby mogło ono uporać się z trudnymi emocjami i odkryć swego wewnętrznego potwora. To, co jest odkryte, przestaje wywoływać lęk. Jest oswojone. S.: Gdyby ten chłopiec w taki sam sposób bawił się masą papierową w domu, to ta zabawa nie byłaby dla niego terapeutyczna? N.A.: Wszystkie dzieci się bawią. Zatem rodzice, opiekunowie, nauczyciele traktują zabawę jako naturalną formę spędzania wolnego czasu. Nie zwracają więc przeważnie uwagi na to, że zabawa ma charakter powtarzalny, zorganizowany, skupia się wokół jednego wątku i kończy w określonym momencie. A nawet jeśli opiekun to zauważy, pomyśli zapewne, że malec znudził się i zaraz wybierze sobie jakąś inną zabawkę. Terapeuta Play Therapy patrzy na tę zabawę inaczej. Jeśli dziecko z masy papierowej, ciastoliny czy piasku buduje co pewien czas tę samą scenę, to znaczy, że w zabawie napotyka granicę uczuć, której nie potrafi przekroczyć. Terapeuta poprzez swoją obecność, postawę, komunikaty niewerbalne będzie starał się stworzyć takiemu dziecku warunki, w których będzie ono mogło skonfrontować się z tymi trudnymi emocjami. Może powiedzieć na przykład: ?Widzę rodzinę syczących węży. Ten wąż ma wielkie oczy. Chyba dokładnie obserwuje wszystko, co się wokół niego dzieje?. W ten sposób dziecko dostaje informację, podpowiedź, dzięki której zaczyna konfrontować się z własnymi emocjami. Podczas kolejnych sesji terapeuta będzie obserwował, czy dziecko czuje się na tyle bezpieczne, by dojść do kluczowego momentu, w którym następuje "oczyszczenie". S.: Ale co to zmieni? Dziecko, którego problemy mają źródło w postępowaniu dorosłych, i tak przecież musi wrócić do rodziny? N.A.: Terapia dziecka jest głównym celem Play Therapy, ale rodzice także odgrywają w niej ważną rolę. Co kilka sesji spotykają się z terapeutą. Co nie znaczy, że są oni pouczani albo instruowani, jak mają postępować z dzieckiem. Na początku jest to zresztą niemożliwe, bo problem nie jest jeszcze rozpoznany. Jednak nawet w chwili, kiedy terapeuta zrozumie, na czym on polega, nie mówi niczego wprost. To tajemnica procesu terapeutycznego. Podczas Play Therapy w czasie sesji przeglądowych prowadzi z rodzicami swoisty dialog, podczas którego oni sami odkrywają prosty fakt ? że u źródła problemów dziecka leżą często ich własne problemy. W literaturze dotyczącej Play Therapy jest wiele opisów takich przypadków. Ostatnio czytałam o dziewczynce, która nie mogła zaaklimatyzować się w przedszkolu. To była córka matki w dojrzałym wieku, która robiła wszystko, aby dziecko jak najdłużej zatrzymać przy sobie - prawdopodobnie było jej niezbędne do tego, aby mogła czuć się młodo. Podczas zabawy w piaskownicy dziewczynka ustawiała dwa słonie, małego i dużego. Kiedy mały bawił się w piaskownicy, duży zawsze stał na zewnątrz. Mały słoń pytał: "Czy mogę pójść pobawić się z konikiem?", a duży odpowiadał: "Tak, ale ja będę stał i ciebie obserwował". Ta sytuacja miała kilkanaście wariantów. Czasami z małym słoniem był jeszcze konik i inne zwierzęta. Duży słoń wchodził wtedy do piaskownicy i mówił: "A teraz będziecie robiły to, co ja chcę". To nie były dialogi, które dziecko może samo wymyśleć. Dziewczynka w zabawie powtarzała po prostu słowa matki, która ograniczała jej kontakty z dziećmi i nie dawała prawa do separacji. Podczas spotkania terapeuta zadał matce pytanie testujące jej postawę wobec tego problemu: "Czy Pani wyobraża sobie, jak będzie wyglądało Pani życie, kiedy córka stanie się dorosłą, niezależną kobietą?". "Jeszcze wiele lat upłynie, zanim tak się stanie", odpowiedziała. Ale za chwilę przyznała: "Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić". Ta odpowiedź była kluczem do problemów dziecka. Kobieta, która uważała się za idealną matkę, zaczęła w końcu rozumieć, że przyczyna problemów z adaptacją w przedszkolu nie leżała tylko po stronie jej córki. Dziecko pokazywało trudność matki. S.: W Play Therapy zakłada się, że dziecko samo jest w stanie rozwiązywać swoje problemy. Skąd takie założenie? N.A.: Z nurtu myślenia humanistycznego, psychoterapii skoncentrowanej na osobie. Zakłada ona, że człowiek jest ekspertem od swoich problemów i jest zdolny do ich rozwiązania. Jako dorośli uważamy się za mądrych i doświadczonych. Jesteśmy przekonani, że mamy wiedzę na temat samych siebie, której dziecko nie może posiadać. To błędne myślenie. Dzieci też dobrze wiedzą, co im dokucza, tylko nie są w stanie tego zwerbalizować. Pamiętam niepozorną dziewczynkę, którą rodzice przyprowadzili do mnie, gdyż miała kłopoty w relacjach z rówieśnikami. Zadałam jej proste pytanie: "Co byś chciała mieć?". "Broń. Zabiłabym pół klasy i ojca", odpowiedziała. Wtedy rozwiązał się worek rodzinnych problemów. S.: Dlaczego obecność terapeuty pomaga dzieciom rozwiązywać ich problemy? N.A.: Gdyż w obecności terapeuty dziecko czuje: "To jest osoba dorosła, a moje problemy są bardzo ważne. Tak być musi, skoro ten dorosły poświęca mi sto procent swojej uwagi" Czy któryś z rodziców poświęca dziecku sto procent uwagi? Terapeuta może to zrobić, bo ma na to całą sesję : 45 minut. Już samo obserwowanie i towarzyszenie dziecku w nienachalny sposób sprawia, że to zachowanie zaczyna się zmieniać. Terapeuta aktywnie reaguje na wszystkie uczucia dziecka. Dzięki temu poznaje ono siebie i przeżywane przez siebie emocje. Terapeuta  w przeciwieństwie do wielu opiekunów daje możliwość wyboru. To dziecko samo decyduje, co ma robić. Niektóre dzieci nie mogą odnaleźć się zresztą w tej sytuacji. Pamiętam chłopca, który nie potrafił nawiązywać kontaktu z innymi dziećmi w przedszkolu. Trzy sesje chodził po pokoju, jakby nie był zainteresowany zabawą. "Widzę, że przez trzy sesje nie bawiłeś się żadną zabawką", powiedziałam do niego przy kolejnym spotkaniu. "Ale to pani zawsze za mnie wybierała"- odpowiedział. Skoro ktoś inny zawsze za niego decydował, to on czuł się bezwolny. Był przekonany, że nie jest sprawcą tego, co się z nim dzieje. Trudno, aby takie dziecko było aktywne w zabawie czy miało dobre relacje z rówieśnikami, które tworzą się właśnie poprzez wspólne bawienie się. Aby rozbudzić w nim naturalne dążenie do okazywania swojej woli, wystarczyło stworzyć mu takie warunki, w których mógł dokonywać samodzielnych wyborów. Kiedy chłopiec nauczył się robić to w gabinecie, zaczął inaczej zachowywać się także w swoim naturalnym środowisku. W przedszkolu najpierw przyglądał się zabawom rówieśników, potem - co zauważyła nauczycielka- zaczął proponować jakieś dodatkowe elementy do ich zabawy. Po 6 miesiącach zakończyliśmy terapię, bo dziecko zaczęło mówić, co chce, czego nie chce, wręcz rozrabiało w przedszkolu, wiodąc prym wśród rówieśników w czasie zabaw. Najwyraźniej odzyskało poczucie sprawczości "Ja rządzę, ja decyduję". A przecież właśnie to było celem jego terapii. S.: Ilość problemów, w których Play Therapy okazuje się pomocna, jest przeogromna. Czy sprawdza się także w przypadku dziecięcej traumy? N.A.: Tak. Posłużę się przykładem mojego małego klienta. To był kilkuletni chłopiec, który przeżył wypadek samochodowy. Bawiąc się, nieustannie rozbijał samochodziki. Mama nie mogła tego znieść, bo ? jak twierdziła ? ta zabawa przypominała jej straszny wypadek. Rzeczywiście, na początku terapii dziecko odtwarzało scenę wypadku ? drogą jechał samochód, drugi wyjeżdżał zza zakrętu. Czołowe zderzenie! W tym momencie chłopczyk przerywał zabawę i wybierał inne zabawki. Podczas następnych sesji odtwarzał kolejne zdarzenia. Po zderzeniu przyjeżdżała karetka i policja, pojawiali się ludzie, którzy próbowali pomagać w akcji ratunkowej. Wreszcie na piątej sesji dziecko doszło w swojej zabawie do chwili, gdy wiadomo było, co się stało z ofiarami wypadku ? ktoś został zabrany do szpitala, ktoś zmarł. To był koniec traumatycznej zabawy. Później chłopiec nadal bawił się samochodami, ale nie było już zderzenia, policji, karetki. Samochód odzyskał swoją funkcję jako zabawka, a nie maszyna do zabijania ludzi. W czasie terapii chłopiec przeżywał to zdarzenie, ale próbował na nie patrzeć z lotu ptaka - nie jako uczestnik, lecz obserwator. Krok po kroku porządkował własne uczucia, starając się odzyskać poczucie kontroli nad sytuacją, na którą nie miał przecież wpływu. To istotne, bo w niektórych typach terapii celowo nakłania się pacjentów do ciągłego odtwarzania szczegółów traumatycznych zdarzeń. Badania naukowe wskazują jednak, że nie tędy droga. Przeżywanie wciąż na nowo traumatycznego zdarzenia, zamiast zmniejszać psychiczny uraz, powoduje utrwalenie negatywnych odczuć. W przypadku Play Therapy nie ma takiego efektu. Dziecko w miarę swojej gotowości na każdej kolejnej sesji posuwało się dalej we własnej narracji tego traumatycznego zdarzenia, aż wreszcie przestało ono wywoływać w nim złe emocje. S.: Czy Play Therapy jest pomocna także w przypadku dzieci niesłyszących? N.A.: Tak, ale po trzecim roku życia. Z myślą o młodszych dzieciach stworzono tzw. Filial Therapy, która obejmuje nie tylko dzieci, lecz także ich matki i ojców. Dla rodziców dzieci, które rodzą się z jakąś niepełnosprawnością, pierwsze trzy lata to okres krytyczny. Matki i ojcowie często przeżywają wtedy traumę diagnozy niepełnosprawności i nie umieją odnaleźć się w roli opiekunów. Rodzice dziecka, które przychodzi na świat jako niesłyszące, często uważają, że nie ma możliwości komunikowania się z maluchem. Skoro dziecko nie słyszy (i nie mówi), to oni też milczą. A przecież można komunikować się bez słów! Marszczenie brwi, kiwanie palcem, gesty wystarczają do nawiązaniu kontaktu z dzieckiem. Takiej komunikacji niewerbalnej rodzice muszą się jednak dopiero nauczyć. Dlatego tak ważne jest objęcie opieką matek dzieci do 3 roku życia. Jest to wiek graniczny, w którym można rozpocząć Play Therapy, z założenia skupiającej się przede wszystkim na dziecku. Terapia przez zabawę dzieci niesłyszących zasadniczo różni się jednak od terapii dzieci z innymi problemami. W przypadku dzieci głuchych terapeuta jest skupiony na dziecku, ale dziecko jest również skupione na terapeucie. Role są więc po części odwrócone: niesłyszące dziecko cały czas obserwuje terapeutę i analizuje jego zachowanie. S.: Dlaczego następuje takie odwrócenie ról? N.A.: Dzieci niesłyszące bawią się same, bo ani rówieśnicy, ani opiekunowie często nie są w stanie nawiązać z nimi kontaktu. Efektem tej samotności jest frustracja i wycofanie. Kiedy więc takie dziecko trafia na terapię, zaczyna uważnie przyglądać się osobie, która ją prowadzi. Szuka informacji : kto to jest, jaki to człowiek? Dlatego wszystko, co robi terapeuta, każdy obserwowany ruch, gest, grymas twarzy, jest dla niesłyszącego dziecka swoistym komunikatem. Jeśli ten komunikat wywoła w maluchu pozytywne odczucia ("On wie, o co mi chodzi, ja się z nim dobrze bawię"), nić porozumienia zostanie nawiązana. Tak było na przykład w przypadku niesłyszącego trzylatka, który przychodził na sesję i cały czas bawił się samochodzikami. Na moją obecność nie zwracał niejako uwagi. Mimo to chodziłam za dzieckiem i starałam się robić to samo, co ono robiło i przede wszystkim w taki sam sposób.  chłopczyk nie pozostał na takie zachowanie obojętny. Podczas trzeciej sesji zawarczał, naśladując samochód, i spojrzał na mnie. To był prosty komunikat: "Nie chcę być sam, chcę żebyś była ze mną, chcę żebyś przeżywała to, co ja przeżywam". Kiedy więc ja również zawarczałam tak jak jego auto, uśmiechnął się szeroko i kontynuował zabawę, już uwzględniając w niej moją obecność. S.: Wycofanie to częsta reakcja niesłyszących. Z jakimi innymi problemami dzieci z wadą słuchu spotyka się Pani podczas terapii? N.A.: Pamiętam dziesięciolatka, któremu podczas rozmowy wstępnej zadałam proste pytanie: "Jaki masz problem?". Właściwie nie oczekiwałam na nie odpowiedzi. Tymczasem chłopiec odpowiedział: "Jestem głupi". A potem dodał: Właściwie nie wiem, co mi jest. Matka chłopca była zszokowana tą odpowiedzią. "Syn nigdy tak o sobie nie mówił", twierdziła. I z pewnością tak było, bo też nikt wcześniej zapewne nie zadał mu takiego prostego, a zarazem trudnego pytania. W obecności psychoterapeuty chłopiec mógł zaistnieć jako osoba, dlatego powiedział, co go dręczy. Ten dziesięciolatek komunikował się werbalnie, więc kontakt z nim był stosunkowo prosty. Dziecko 3-4-letnie, które nie może przekazać swoich odczuć za pomocą słów, będzie np. waliło klockami o podłogę albo gryzło piłki. Z każdym maluchem można jednak nawiązać kontakt, stworzyć relację terapeutyczną. Trzeba tylko znać i dobrać takie narzędzie, które będzie odpowiednie do komunikowania się z nim. Tylko wtedy jest szansa, że jego wewnętrzny potwór przestanie go dręczyć. ROZMAWIAŁA: JOLANTA CHYŁKIEWICZ Artykuł ukazał się w miesięczniku "Słyszę" 05(139) 2014

  • Play Therapy- terapia poprzez bawienie się

    Nina Ambroziak w "Nowa Audiofonologia" 3(3), 2014 "Psychoterapia ma miejsce tam, gdzie zachodzą na siebie dwa obszary bawienia się: ten, który należy do pacjenta, i ten, który należy do terapeuty".Donald Winnicott [1] Dlaczego bawienie się jest ważne dla dziecka Zabawa pełni podstawową funkcję w rozwoju fizycznym, emocjonalnym i społecznym dziecka. Podczas zabawy dziecko wyraża swoje uczucia, odreagowuje stres i napięcia psychiczne, doskonali myślenie, rozwija zmysły, zaspokaja potrzebę ruchu. Szczególnie dzięki niedyrektywnej zabawie w kontakcie z terapeutą dziecko doświadcza niezależności i możliwości decydowania o sobie poprzez podejmowanie samodzielnych decyzji i ponoszenie odpowiedzialności za te decyzje. Taka zabawa pobudza wyobraźnię i kreatywność dziecka, rozwija koncentrację, sprzyja tworzeniu pewności siebie i zaufania do siebie, pomaga dzieciom w tworzeniu przyjaźni z innymi. Bawienie się służy zdrowiu, gdyż sprzyja rozwojowi, bawienie się skłania do nawiązywania relacji grupowych; bawienie się może być formą komunikowania się w procesie psychoterapii [1] Podstawy teoretyczne W Play Therapy łączy się różne podejścia psychologiczne i szkoły psychoterapeutyczne: psychoanalityczne, poznawcze, interpersonalne. Wykorzystuje się różne teorie i koncepcje psychologiczne dotyczące rozwoju psychicznego dziecka i źródeł patologii tego rozwoju, m.in.: teorię przywiązania Johna Bowlby'ego, teorie relacji z obiektem, teorię zabawy Donalda Winnicota, teorię separacji-indywiduacji Margaret Mahler, koncepcję indywiduacji Carla Gustava Junga, psychospołeczną teorię rozwoju ego Erika Ericksona, teorię rozwoju poznawczego Jeana Piageta, a z nurtu humanistycznego - podejście zorientowane na klienta Carla Rogersa. Play Therapy zaproponowała amerykańska terapeutka Virginia Mae Axline. Jej koncepcja jest adaptacją zasad niedyrektywnej terapii skoncentrowanej na kliencie Carla R. Rogersa, który podkreślał wartość dążenia do  "samourzeczywistnienia, które stanowi główną siłę życiową" [2, s. 62]. Axline zaproponowała, by zasadę niedyrektywizmu stosować również w procesie dziecięcej psychoterapii, opierając ją na zabawie. W 1947 roku po raz pierwszy została opublikowana "Terapia zabawą" [3] - stosowana w różnych formach przez terapeutów wszystkich orientacji teoretycznych. Tworząc Play Therapy, Axline przyjęła założenie, że dziecko ma zdolność rozwiązania swych psychicznych problemów. Podstawę nawiązania kontaktu terapeuty z dzieckiem stanowi dostosowanie aktywności terapeuty do aktualnej aktywności dziecka. Terapeuta podkreśla i realizuje podmiotowość dziecka poprzez podążanie za dzieckiem. Założenia Axline zostały ujęte w osiem zasad pracy terapeuty, które stanowią główne zasady Play Therapy. Są to: Stworzenie ciepłej i przyjaznej relacji z dzieckiem opartej na zaufaniu. Akceptowanie dziecka takim, jakie jest. Stworzenie poczucia bezpieczeństwa tak, by dziecko mogło swobodnie wyrażać siebie. Dziecko ma prawo wyboru i jest odpowiedzialne za swoje wybory. Terapeuta podziela i odzwierciedla emocje wyrażane przez dziecko. Dziecko kieruje - terapeuta podąża. Terapeuta nie przyspiesza procesu terapeutycznego. Terapeuta tworzy granice, które zakotwiczą dziecko w rzeczywistości i będą wspierać jego poczucie odpowiedzialności. Metody pracy podczas sesji Play Therapy Terapeuta Play Therapy integruje w swojej pracy różne rodzaje zabaw i kreatywne techniki sztuki. To odróżnia go od innych terapeutów (np. terapeuty poprzez dramę, terapeuty poprzez sztukę, choreoterapeuty). Podczas sesji terapeutycznej, nazywanej "Wyjątkową Godziną" (ang. Special Time), terapeuta wykorzystuje zestaw narzędzi terapeutycznych tzw. Play Tool Kit. Wśród nich znajdują się: piaskownica z dnem i ścianami bocznymi w niebieskim kolorze, zestaw figurek do zabawy w piaskownicy, reprezentujący postacie ludzkie, zwierzęta domowe oraz dzikie, ponadto budynki, rośliny, pozytywnych i negatywnych bohaterów z baśni, owady, kryształy, kamienie itd., pacynki postaci ludzkich, zwierząt po 2 sztuki każdego rodzaju, instrumenty muzyczne po 2 sztuki każdego rodzaju, stroje i maski, materiały do ekspresji ruchowej, np. piłki, szarfy, sznury, taśmy, koc, materiały do działań twórczych, np. farby, kredki, flamastry, glina, ciastolina, papiery oraz opowiadanie terapeutyczne i twórcza wizualizacja ? tworzone indywidualnie dla każdego dziecka. Wybór aktywności zawsze należy do dziecka. Zadaniem terapeuty podczas pierwszej sesji jest przedstawienie dziecku wyposażenia Play Tool Kit tak, by mogło swobodnie dokonywać wyboru preferowanych aktywności. Zwykle dziecko podczas pierwszej wizyty w  "Sali do terapii zabawą" (ang. Play Room) jest pozytywnie zaskoczone ilością i różnorodnością dostępnych środków służących do ekspresji siebie. Jest to widoczne w zmianie zachowania, np. dzieci bardzo aktywne ruchowo stają się spokojne, skupione na sobie; dzieci wycofujące się z kontaktu stają się bardziej otwarte. Zmiany w zachowaniu dziecka są zauważalne na poziomie zarówno ruchowym, jak i komunikacyjnym. Terapeuta, działając synchronicznie poprzez ekspresję twarzy,zróżnicowanie tempa i intensywności ruchu, jak również poprzez komunikaty werbalne, odzwierciedla dziecku przeżywane przez nie emocje, tworzy lustro, w którym dziecko poznaje siebie, "doświadcza siebie jako istniejącego w umyśle drugiej osoby" [4, s. 66]. Dzięki temu doświadczeniu dziecko może budować poczucie własnego istnienia (ryciny 4 i 5).   Wskazania do Play Therapy Lista wskazań do Play Therapy jest dość szeroka i obejmuje dzieci z problemami w rozwoju emocjonalnym i społecznym. Play Therapy jest polecana dla dzieci w wieku od 3 do 12 lat, które prezentują trudności w komunikowaniu się, w nawiązywaniu i utrzymaniu przyjaźni, z opóźnionym rozwojem mowy; dzieci chorych, niepełnosprawnych. Niedyrektywną terapię poprzez zabawę poleca się również dla dzieci, które są nieśmiałe, są stale smutne, nie bawią się, wycofują się z kontaktu, mają trudności w zachowaniu, w ocenie własnych umiejętności społecznych, kłócą się z rówieśnikami i rodzeństwem, mają trudności w przedszkolu, w szkole. Ta forma terapii jest również polecana dla dzieci, które są ofiarami przemocy fizycznej, emocjonalnej lub seksualnej, dla dzieci, które mają zaburzenia snu lub koszmary senne; dla dzieci, które cierpią z powodu lęków, stresu, fobii, przeżytej traumy, mają trudną sytuację w domu (np. separacja, rozwód rodziców). Przebieg sesji terapeutycznej Play Therapy Podczas 40-45-minutowej sesji terapeutycznej dziecko samodzielnie wybiera i aktywnie korzysta z większości narzędzi terapeutycznych. Niedyrektywność terapeuty stanowi dla wielu słyszących rodziców przeciwieństwo ich zachowań wobec głuchego dziecka, gdyż "trudnością słyszących rodziców jest ryzyko bycia nadmiernie intruzywnym i dyrektywnym wobec głuchego dziecka" [5, s. 51]. Zastosowanie przez dziecko zróżnicowanych materiałów, takich jak piasek i woda, farby, klej, miniatury postaci ludzkich, zwierząt, drzew, daje wolną rękę i przestrzeń dla wyobraźni dziecka. Tworzenie świata, np. w piasku, daje dziecku sposobność doświadczenia siebie w działaniu, rozwija poczucie sprawczości i kontroli w jego świecie. Atmosfera bezwarunkowej akceptacji, tak charakterystyczna dla Play Therapy, oraz bezpieczna relacja tworzona pomiędzy terapeutą i dzieckiem stanowią podstawę procesu terapeutycznego. Bezpieczeństwo dziecka, otoczenia i własne bezpieczeństwo terapeuty są zagwarantowane poprzez działania terapeuty, o których napisałam poniżej. Rozpoczęcie terapii poprzedza spotkanie z rodzicami i dzieckiem. Celem tego spotkania jest ocena pozycji dziecka w rodzinie, zapoznanie ze sposobami komunikowania się w rodzinie oraz wpływem "poczucia okaleczenia słownego", które jest efektem diagnozy głuchoty u dziecka słyszących rodziców [4, s. 20]. Następnie odbywają się 1-2 spotkania terapeuty z rodzicami. Celem tych spotkań jest przeprowadzenie wywiadu z rodzicami, zapoznanie z celami terapii określanymi przez rodziców, podpisanie kontraktu terapeutycznego. W przypadku terapii głuchego dziecka słyszących rodziców spotkanie z rodzicami stwarza terapeucie możliwość zapoznania się z tym, jak słysząca matka radzi sobie z diagnozą głuchoty i w efekcie tego z traumą oraz "poczuciem utraty dotychczas posiadanego dziecka" [4, s. 20]. Następne spotkanie terapeuty odbywa się z dzieckiem i ma charakter sesji wprowadzającej. Podczas tego spotkania terapeuta prezentuje dziecku Play Room i jego wyposażenie. Liczba sesji terapeutycznych jest uzależniona o stopnia nasilenia trudności dziecka. Przy niewielkich trudnościach proponuje się 6 cotygodniowych spotkań. Przy większych trudnościach - 12 sesji. Przy poważnych trudnościach terapia trwa 6-12 miesięcy. Decyzja o zakończeniu terapii jest podejmowana przez terapeutę i rodziców po osiągnięciu oczekiwanych celów terapii. Rola rodzica w Play Therapy Zadaniem rodzica w czasie terapii jest obserwowanie dziecka w życiu codziennym, zmian w jego zachowaniu zarówno w obrębie rodziny, jak i w szerszym otoczeniu społecznym. Po każdej szóstej sesji z dzieckiem terapeuta spotyka się z rodzicami na tzw. sesji przeglądowej w celu omówienia zaobserwowanych zmian, wspólnego zastanowienia się nad przyczynami prezentowanych przez dziecko trudności i sposobów radzenia z nimi. "Wysoki poziom zaangażowania rodziny w interwencję ma kluczowe znaczenie dla rozwoju języka" (za Moller, 2000, w [5, s. 41]) oraz tworzenie "przymierza terapeutycznego pomiędzy psychologiem, dzieckiem oraz jego rodziną, które to przymierze odgrywa ogromną rolę w procesie diagnozy oraz terapii" [6, s. 410]. Tak więc rodzic, niezależnie od swoich kompetencji rodzicielskich, staje się aktywnym uczestnikiem procesu terapeutycznego Play Therapy, np. poprzez dzielenie się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi jego własnego dziecka. Dodatkowo podczas sesji przeglądowej z terapeutą Play Therapy rodzic zyskuje możliwość rozwijania funkcji refleksyjnej, która według A. Slade stanowi "podstawę niezbędną dla rozwoju poczucia rozumienia siebie i innych, które z kolei są elementami przywiązania" [5, s. 47]. Podczas spotkań z rodzicami terapeuta ma również możliwość doświadczenia i analizy uczuć z przeniesienia  w relacji z rodzicami. Na tej podstawie może on m.in . wnioskować o tym, jak czuje się dziecko w relacji z rodzicami. Z mojego punktu widzenia ta analiza staje się szczególnie ważna w terapii dzieci głuchych mających słyszących rodziców, gdyż słyszące matki prezentują więcej wrogości wobec głuchych dzieci niż słyszące matki wobec słyszących dzieci [5, s. 46]. Rola terapeuty w Play Therapy W niedyrektywnej terapii poprzez zabawę rola terapeuty nie jest pasywna. Nie ma nic bardziej mylnego niż utożsamianie niedyrektywnej terapii poprzez zabawę (Play Therapy) z biernością terapeuty, który jest jedynie obserwatorem działań dziecka. Postawa terapeuty jest pełna czujności, wrażliwości na to, co dziecko komunikuje, co robi, co mówi. Podstawowym celem pracy terapeuty jest odzwierciedlanie dziecku jego uczuć i zachowań, dzięki czemu ma ono możliwość tworzenia poczucia siebie. Terapeuta stanowi "lustro" dla dziecka, w którym może ono zobaczyć siebie. Odzwierciedlanie (ang. mirroring, reflecting) może być realizowane przez terapeutę wykorzystującego komunikację pozasłowną, gesty, wokalizowanie, a także słowa. Poprzez dostarczanie dziecku swobodnej atmosfery z zachowaniem granic bezpieczeństwa terapeuta pozwala dziecku w pełni wyrażać siebie w sposób niewerbalny, werbalny, fizyczny, poprzez zabawki. Dziecko nie jest w żaden sposób upominane przez terapeutę, ani też obarczane poczuciem winy za przeżywane uczucia i działania. Nie ma też żadnych pochwał ze strony terapeuty, gdyż podczas sesji najważniejsza jest ocena własna dziecka. Tak więc np. po namalowaniu rysunku, gdy dzieci często pytają "Czy mój rysunek jest ładny?"-  terapeuta Play Therapy werbalnie lub niewerbalnie odzwierciedli dziecku jego zainteresowanie oceną rysunku przez innych. Terapeuta nie wymaga od dziecka żadnych zmian. W czasie sesji działania dziecka nie są przez terapeutę oceniane jako dobre czy złe. Ta postawa terapeuty związana jest z całkowitą akceptacją dziecka takim, jakim ono jest. Dzięki temu relacja staje się symetryczna, nie ma w niej przewagi osoby dorosłej jako lepszej czy mądrzejszej od dziecka. Często niedyrektywna terapia poprzez zabawę jest utożsamiana z brakiem granic stawianych dziecku. Tu wielu przeciwników tej terapii rozczaruję. Podczas sesji Play Therapy terapeuta tworzy granice, które zapewniają bezpieczeństwo zarówno dziecku, jak i terapeucie. Granic nie stawia się dziecku, granice tworzy się wtedy, kiedy powstają okoliczności ku temu. Na przykład przy próbie malowania flamastrami po ścianie terapeuta komunikuje dziecku w sposób werbalny lub niewerbalny, że "ściana nie służy do malowania, do malowania służy papier". Gdy dziecko po raz kolejny upiera się przy chęci malowania po ścianie, terapeuta daje mu wybór typu "Ty masz wybór: jeśli będziesz malował po kartce, Twoja sesja będzie kontynuowana, jeśli będziesz malował po ścianie, Twoja sesja skończy się. Wybór należy do Ciebie".Z moich obserwacji wynika, że w 99% sytuacji dokonywania wyboru dzieci wybierają akceptowalne formy ekspresji, czyli malowanie po kartce papieru. Tym samym dzieci samodzielnie dokonują wyboru, uczą się respektowania granic innych osób oraz stawiania własnych granic wobec innych. W Play Therapy nie ma znaczenia wiek, wygląd czy płeć terapeuty. Ważne, by okazał on zainteresowanie dzieckiem i empatycznie je rozumiał. "Pozytywna terapia zaczyna się od terapeuty" pisała V. M. Axline [3]. Powinien on charakteryzować się samodyscypliną, która umożliwia niekierowanie działaniem dziecka. Z autopsji wiem, że postawa nadmiernej opiekuńczości u terapeutów dziecięcych jest trudna do wyeliminowania z pracy terapeutycznej z dziećmi, zwłaszcza niepełnosprawnymi. Do prowadzenia Play Therapy uprawnieni są terapeuci, którzy spełniają wszystkie poniższe kryteria: Ukończyli pomyślnie szkolenie, którego program i przebieg zostały zatwierdzone przez International Board of Examiners of Child and Play Therapy. Przestrzegają reguł etycznych międzynarodowej organizacji Play Therapy International (PTI). Posiadają aktualne zaświadczenie o niekaralności (odnawiane raz w roku wraz z członkostwem w PTI). Są członkami Play Therapy International lub jej filii. Podlegają ścisłej superwizji (na 6 godzin terapii wymagana jest 1 godzina superwizji u superwizora certyfikowanego przez PTI). Regularnie raportują efekty swojej pracy i podwyższają swoje kwalifikacje według zasad określonych przez PTI. Efekty Play Therapy Play Therapy umożliwia dziecku zwrócenie uwagi na własne uczucia oraz ich doświadczanie w bezpiecznym, akceptującym otoczeniu. To pomaga dzieciom uczyć się tego, że przeżywanie wszystkich uczuć jest dopuszczalne i akceptowane, pomaga dzieciom w radzeniu sobie ze swoimi uczuciami w sposób bezpieczny oraz konstruktywny. Poprzez zabawę terapeutyczną, prowadzoną zgodnie z zasadami Play Therapy, dziecko dostaje możliwość rozwiązania swoich konfliktów, trudności emocjonalnych, eliminacji lub zmiany dysfunkcyjnych zachowań. Podczas bawienia się dziecko dokonuje "skumulowania lub spotęgowania doświadczenia, które wymaga obecności zaufanego terapeuty, który przyjmie komunikację i w wystarczającym stopniu ją odzwierciedla. W takich niezwykle specyficznych warunkach jednostka może się zintegrować i zaistnieć jako całość, a proces ten jest ekspresją poczucia, że JA JESTEM, żyję, jestem sobą" [1, s. 86] Innym efektem Play Therapy jest stworzenie u dziecka reprezentacji bezpiecznej relacji z dorosłym, będącej efektem doświadczenia bezpiecznej więzi z terapeutą. Dzięki temu dziecko może rozwijać swoje kompetencje społeczne, przenosząc nowy wzorzec relacji z terapeutą na inne osoby w swoim środowisku. Wykorzystanie Play Therapy w terapii dzieci głuchych Spontaniczna zabawa dziecka w połączeniu z bezwarunkową akceptacją oraz niedyrektywnością terapeuty stwarza warunki do takiej terapii dziecka z wadą słuchu, z opóźnionym rozwojem umiejętności komunikowania się i mowy, która nie opiera się na komunikacji werbalnej. Jak pisze  m.in . Nicole Renick Thomson [5, s. 41] "Efektywne komunikowanie nie jest ograniczone do komunikacji ustnej. Kontakt fizyczny, wzrokowy oraz ekspresja twarzy mają zasadnicze znaczenie dla efektywnego komunikowania się". Zarówno kontakt wzrokowy, jak i ruch, gesty i ekspresja twarzy są elementami warsztatu terapeuty Play Therapy. To wykorzystanie komunikacji niewerbalnej sprzyja budowaniu relacji terapeutycznej z dziećmi z wadami słuchu, u których można obserwować zwiększoną wrażliwość na bodźce wzrokowe jako kompensację słuchu [8, s. 141]. Odzwierciedlanie realizowane przez terapeutę Play Therapy ma charakter synchroniczny i umożliwia terapeucie autentyczne podążanie za dzieckiem, przez co dziecko staje się podmiotem, a nie przedmiotem terapii. Duże zaangażowanie i wrażliwość terapeuty, bogactwo jego zachowań niewerbalnych, elastyczność reagowania na zachowania dziecka i jednocześnie stałość obowiązujących granic ułatwiają dziecku z wadą słuchu nawiązanie i utrzymanie bezpiecznej relacji w interakcji podczas zabawy. Takie zachowania terapeuty stanowią swego rodzaju 'remedium" na trudności obserwowane w interakcjach podczas zabawy słyszących matek z niesłyszącymi dziećmi, matki te bowiem w porównaniu z matkami dzieci słyszących charakteryzowała m.in . znacząco niższa elastyczność, wrażliwość i zaangażowanie oraz mała ilość zachowań niewerbalnych [5, s. 49]. Na podstawie moich dotychczasowych doświadczeń zarówno z terapii dzieci z wadami słuchu, jak i dzieci słyszących mogę stwierdzić, że dzieci uwielbiają Play Therapy i każda sesja jest dla nich kolejną przygodą w odkrywaniu najważniejszej dla nich osoby, czyli siebie. Powyższy artykuł autorstwa Niny Ambroziak ukazał się na łamach magazynu Nowa Audiofonologia 3(3), 2014 Piśmiennictwo 1. Winnicot DW. Zabawa a rzeczywistość. Gdańsk: Imago; 2011. 2. Rogers C. O stawaniu się osobą. Poznań: Dom Wydawniczy Rebis; 2002. 3. Axline MV. Play Therapy. London: Churchill Livingstone; 1989. 4. Zalewska M. Dziecko w autoportrecie z zamalowana twarzą. Psychiczne mechanizmy zaburzeń rozwoju tożsamości dziecka głuchego oraz dziecka z opóźnionym rozwojem mowy. Warszawa: Jacek Santorski & CO Wydawnictwo; 1998. 5. Thomson NR, Kennedy EA, Kuebli JE. Attachment formation between deaf infants and their primary caregivers: Is Being Deaf a risk a factor for insecure attachment. W: Zand DH,Pierce KJ. Resilience in Deaf Children: Adaptation Through Emerging Adulthood. New York: Springer; 2011, 27?64. 6. Schier K. Przeciwprzeniesienie jako metoda diagnozy rozwoju moralnego w psychoterapii dzieci i młodzieży. W: GrzesiukL, Suszek H, red. Psychoterapia. Problemy pacjentów. Warszawa: Eneteia; 2011, 409?18. 7. Strickland B. The Gale Encyclopedia of Psychology. New York: Gale Group; 2001. 8. Sacks O. Zobaczyć głos. Podróż do świata ciszy. Poznań: Zysk i S-ka Wydawnictwo; 1998.

bottom of page